Hiroszima – trzeba przyznać, że A-bomb Dome, szkielet budynku, który znajdował się tuż pod epicentrum eksplozji bomby atomowej, to dość przygnębiający widok. Podobnie zresztą, jak wizyta w muzeum Hiroszimy, gdzie pani wolontariuszka przewodnik podpytała nas, czy znamy 2 miejsca związane z II Wojną Światową, które jako jedyne wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Są tą A-bomb dome i Oświęcim – cudze chwalicie, swego nie znacie.
W muzeum można było poczytać o politycznym zapleczu ataku Amerykanów na Japonię (pierwotnie bomba miała spaść na Niemcy), technicznych sprawach związanych z bombami jądrowymi, obejrzeć przedmioty, które przetrwały wybuch (zegarki zatrzymane na 8.15-godzina wybuchu 6 sierpnia 1945), zdjęcia, makiety i manekiny przedstawiające osoby poparzone przez wybuch (temperatura w odległości kilku kilometrów od wybuchu sięgała 3000 stopni). I tak np. dowiedzieliśmy się, że najsilniejsza bomba atomowa zdetonowana przez Rosjan miała siłę ponad 3000 razy większą od tej w Hiroszimie – kilkukrotnie więcej niż wszystkie tradycyjne bomby i pociski użyte podczas całej II Wojny Światowej. Rosjanie skonstruowali bomby o kilkukrotnie większej sile, ale nie mogli ich testować ze względu na skażenie środowiska. Rosja ma obecnie około 16 000 głowic nuklearnych. Jedna głowica mogłaby zrównać z ziemią 1/3 Polski. Pomyśleliśmy sobie, że może to i lepiej, że Kaczyński nie został prezydentem
Jednak w całym tym wspominaniu był jasny promyk, to Children’s Peace Memorial Monument w Memorial Park. To pomnik dziewczynki Sadako, która w latach 50-tych zachorowała na białaczkę (bardzo częsty efekt uboczny promieniowania atomowego) i w szpitalu postanowiła ułożyć 1000 żurawi origami. Zgodnie z japońskim przysłowiem gwarantuje to spełnienie życzenia- ona chciała wyzdrowieć. Sadako nie zdążyła, ale pracę dokończyli za nią jej szkolni koledzy. Od tamtej pory z całej Japonii wycieczki szkolne zwożą pod pomnik tysiące żurawi origami, ku pamięci dzieci poległych w trakcie wojny i na skutek promieniowania. Mieliśmy szczęście, trafiliśmy właśnie na taką wycieczkę.
Po krótkiej podróży pociągiem i promem dotarliśmy z Hiroszimy do wyspy Miyajima. Miejsce znane jest z pięknej świątyni i słynnej wielkiej Torii. Poza wielkością wyróżnia się tym, że w czasie odpływu można wokół niej spacerować, a w czasie przypływu żeglować. Tutaj też pierwszy raz w Japonii spotkaliśmy się z danielami. Później towarzyszyły nam jeszcze kilka razy. Zwierzęta są całkowicie oswojone i są bardzo ciekawe kontaktu z turystami z jednego błahego powodu – ŻARCIE! Są natrętne i bezczelne, ale również rzecz jasna „słodkie”. Zjedzą wszystko, co im się da, lub co zdołają sobie wyrwać – jeden spałaszował mapę. W dalszej części podróży, że w ich otoczeniu lepiej nie wyciągać jedzenia, bo natychmiast otoczy cię stado głodnych rogaczy.
PS: Jesteśmy już w Chinach w Shanghaiu – przylecieliśmy dzisiaj z Osaki. Planowaliśmy nadrobić zaległości blogowe z ostatnich dni w Japonii, ale mamy mały kłopot – wygląda na to, że Chińczycy cenzurują internet. Nie działają takie serwisy jak Youtube, Facebook no i co gorsza Picasa, Web Album – usługa z której korzystamy przy dodawaniu galerii zdjęć. Jutro spróbujemy to jakoś obejść. Jeżeli ktoś ma jakieś pomysły jak wykiwać chiński rząd dajcie znać (coś z proxy pewnie można zrobić).