Cóż… Co tu dużo pisać… wstyd i tyle. U Was wiosna a my na henhen dopiero świętujemy sylwestra. W Nowej Zelandii tłumaczyliśmy się szalonym tempem i godzinami spędzonymi za kółkiem naszego kampera, w Ameryce Południowej miało być inaczej, no i masz babo placek… Trzeba przyznać ze spuszczoną głową, że nie jesteśmy chyba najbardziej systematycznymi blogerami świata – taka już widać nasza natura. Nie będę zatem usprawiedliwiał naszego nieprzyzwoitego i wręcz niedopuszczalnego zacofania (a wierzcie mi – miałbym parę argumentów) i przejdę do rzeczy.
Po ucieczce z Boliwii trafiliśmy do Salty. Duża miejscowość na północy Argentyny – jak dla nas nic specjalnego, ale ostatnimi czasy stała się dość popularna wśród turystów. Po przeprawie przez boliwijskie bezdroża potrzebowaliśmy trochę odpoczynku, dodatkowo był już koniec grudnia, więc to tu postanowiliśmy powitać nowy rok. Cóż… Musimy przyznać, że nie byłą to najhuczniejsza impreza w naszym życiu, ale doświadczenie bezcenne – niecodziennie witamy nowy rok w latynosko-europejskim towarzystwie, przy 25°C za oknem i najlepszym barbecue na świecie.
W Salcie poza sylwestrem nie działo się nic nadzwyczajnego – sporo czasu poświęciliśmy na pisanie bloga (to tam powstał między innymi wpis o lodowcach w Nowej Zelandii – kiedy to było
Aaaa… No może był jeszcze jeden wyjątek. Okazało się, że 30km od Salty, 4 stycznia przejeżdżać będzie ekipa rajdu Dakar! Jak wszyscy pewnie wiecie po 2008 roku, gdy Dakar odwołano ze względu na zagrożenie terrorystyczne, organizatorzy postanowili przenieść największy rajd terenowy świata do Ameryki Południowej. Z tego co wiemy kierowcy nie są do końca z tej decyzji zadowoleni, ale szeroko pojęty biznes stracił w Afryce zbyt dużo pieniędzy i nie chciał ponownie podejmować ryzyka.
No to jesteśmy! Etap nie jest pustynny, zawodnicy ścigają się na „cywilizowanej” szutrowej drodze. Może nie jest to prawdziwe Dakarowe przeżycie, ale zawsze coś. Tłumy Argentyńczyków czekają na czołówkę rajdu – nikt do końca nie wie kiedy pojawią się pierwsi zawodnicy. Piwo, prowizoryczne barbecue, leżaczki – piknikowa sielanka. Czekamy… każdy szuka dobrego punktu obserwacyjnego, namioty rozstawione wzdłuż drogi sprawiają wrażenie jakby najlepsze miejsca były zagospodarowane przez zagorzałych kibiców już od kilku dni. Czekamy.
Czekamy… Ponad 30°C daje popalić..
Czekamy…
Gorąco jak w piekle, ale wszyscy czekamy…
Czekamy…
Płyniemy i padamy z nóg, ale ciągle czekamy…
Rajd Dakar jak na razie nie wydaje się najbardziej fascynującym widowiskiem świata, ale dalej czekamy…
Ciągle czekamy…
Tumany kurzu na horyzoncie!! Jeeeeest! Jedzie!!!!
Chmura kurzu coraz bliżej!
Jedzie! Motor! Wrrrrrrrrrrrrrrrr… Aplauz! Krzyki radości! Entuzjazm! Chmura kurzu na nas… Przejechał…
Entuzjazm opada.. Znowu czekamy…
Czekamy…
Czekamy…
Kolejna chmura kurzu!!!
Jest jedzie! Drugi motor! Aplauz i entuzjazm! Wrrrrrrrrrr! Przejechał… Kurz na nas…
Czekamy…
No i tak to mniej więcej wyglądało Największy entuzjazm wzbudzały oczywiście samochody. Po kilku razach byliśmy już specjalistami i wiedzieliśmy co jedzie: mała chmura kurzu – motor, średnia chmura kurzu – quad, wielka chmura kurzu – samochód. Auta były też najszybsze więc wrrrrrrr było najkrótsze
No ale widzieliśmy Hołka! Znaczy Hołka oczywiście nie widzieliśmy, bo przemkną za szybko i do tego przyciemnił sobie szyby, ale widzieliśmy jego wypasione BMW. Nie chcemy się chwalić, ale podejrzewamy, ze to dzięki naszemu znakomitemu dopingowi Krzysztof Hołowczyc zajął na tym etapie znakomite 4 miejsce.
Nie zabrakło też motocyklistów: Czachora i Dąbrowskiego. Polskiego quada z Łukaszem Łaskawcem na pokładzie niestety nie widzieliśmy. Rafał Sonik, który W 2009 rokuj był trzeci, miał wypadek pierwszego dnia i żeby go zobaczyć musielibyśmy pojechać do szpitala. Ale Łukasz spisał się wyśmienicie i w końcowej kwalifikacji rajdu zajął 3 miejsce! Tu pewnie też mieliśmy swój udział.
Po 5-6 godzinach na Dakarze zgodnie uznaliśmy, że do klubu kibica się nie zapisujemy. W decyzji utwierdziła nas informacja, że na starcie rajdu stanęło 170 motocykli, 30 quadów i 140 samochodów – dla nas około 30 wrrrrrrrr które widzieliśmy było wystarczające.
Byliśmy na polnej drodze mniej więcej 30km od Salty, więc jedynym sposobem na powrót był autostop (przyjechaliśmy taxi). Po chwili pędziliśmy już na pace pick-upa do miasta. Przyjechaliśmy w samą porę. Ulicami przejeżdżały właśnie ciężarówki – największe pojazdy w rajdzie. Nie był to wyścig, tylko przejazd do parku maszyn gdzieś w okolicach Salty. Po zobaczeniu kilku z 67 ciężarówek uznaliśmy, że nic specjalnego i zaskakującego się już nie wydarzy i z poczuciem pełnego spełnienia Dakarowego udaliśmy się na stację autobusową kupić bilety na kolejny etap naszej podróży – jedziemy do El Cafayate!
No i przyjechaliśmy. Co jako pierwsze podróżnik powinien zrobić po przybyciu do nowego miejsca? Znaleźć miejsce do spania. Z nami bywa to różnie – czasem rezerwujemy coś z 1-2 dniowym wyprzedzeniem, czasem nie. Generalnie zależy to od trzech czynników – wielkość miasteczka, popularności wśród turystów i godziny o której przyjeżdżamy. Przykładowo w dużym mieście do którego przyjeżdżamy o północy, zawsze staramy się mieć coś zarezerwowanego. Ale Cafayate nie było duże, a dotarliśmy do niego wczesnym popołudniem – musieliśmy coś znaleźć na miejscu.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Podczas naszej kilkumiesięcznej już podróży, nie zdarzyło nam się tak długo błądzić w poszukiwaniu łóżka i dachu nad głową! Argentyńczycy mają właśnie wakacje i na nasze nieszczęście spora część narodu zdecydowała się spędzić urlop w tej okolicy. Szczyt lokalnego sezonu odczuliśmy też w abstrakcyjnie wygórowanych cenach biletów autobusowych. W Argentynie cena biletów jest całkowicie uzależniona od popytu – zmienia się z dnia na dzień, a jej górna granica nie istnieje.
A okolica niczego sobie. Cała prowincja ze stolicą w Salcie słynie z przepięknych, bajkowych krajobrazów. Małą cząstkę tego cuda mieliśmy okazję zobaczyć podczas wycieczki „zorganizowanej”. Kolorowe doliny Quebrada de las Conchas i Quebrada de Cafayate, cudaczne formacje skalne i wąwozy takie jak Diabelskie Gardło i Amfiteatr z niesamowitą akustyką. Ale to znowu krajobrazy, krajobrazy i krajobrazy, więc lepiej na nie popatrzeć w galerii niż poczytać w poście
Zapraszamy na krótki film z wytwórni henhen
Rajd Dakar
El Cafayate
Comments