Deltę Okavango zapamiętamy jeszcze z innego powodu. Niewinna impreza wokół ogniska nie wiadomo kiedy z quizu pełnego zadań do spełnienia przekształciła się w bitwę na ciasto, które nikomu nie smakowało, ale za to na głowie, w uszach, we włosach dziewczyn i pod koszulką kolegów prezentowało się doskonale. Potem była już tylko wspólna kąpiel w kempingowym basenie, który po naszej wizycie niestety wymagał spuszczenia wody i porządnego wyszorowania oraz kojący gorący prysznic w ubraniach, a potem też i bez w kobiecym towarzystwie LSG
A wszystko zaczęło się od beztroskiego mieszania alkoholi, które akurat nawinęły nam się pod rękę. Tak oto w opróżnionym do tego celu iceboxie wylądowały 3 butelki białego wina, cydr, piwka, odrobinę sprita i duuuużo wódki. Punch miał być wytworny. W końcu miała to być „punch night” naszego wyjazdu. I wytwornie namieszał nam wszystkim w głowach…